"Czarny młyn" - czyli dziwna, bardzo dziwna książka
Dziwna, bardzo dziwna książka –
czyli jak łyknąć całą książkę w niecały dzień.
Recenzja książki "Czarny młyn" Marcina Szczygielskiego
Wyobraź sobie, że twój najnowszy model ajfona[1], w wypasionym zielonym kejsie[2], nagle znika i okazuje się, że wessał go wielki, spalony młyn. Chodzi o prawdziwy młyn – taki, co zwykle stoi na wsi i mieli mąkę.
Chciałbym opowiedzieć o książce, którą przeczytałem w około pięć godzin i myślę, że zasługuje na uwagę, bo jest i bardzo dziwna, i bardzo ciekawa. Jej autorem jest Marcin Szczygielski, nosi ona tytuł „Czarny Młyn” i została wydana w 2011 roku przez Instytut Wydawniczy Latarnik. Dostała ona nagrodę literacką Grand Prix imienia Astrid Lindgren, a ja dostałem ją na zakończenie szóstej klasy. Przeleżała na półce prawie całe wakacje, ale warto było w końcu się za tą powieść zabrać. Ma 193 strony.
Jest to książka opisująca jedenastoletniego chłopaka o imieniu Iwo oraz o jego siostrze Meli, która jest niepełnosprawna. Dziwność tej książki polega na tym, że stary spalony młyn nagle się uaktywnia i zaczyna pochłaniać wszystkie sprzęty elektroniczne oraz manipulować dorosłymi. Na przykład Iwo poszedł na noc do pokoju swojej mamy, żeby pilnować siostry, ponieważ mama wzięła nocną zmianę. Gdzieś w środku nocy Iwa obudził jakiś dziwny dźwięk - była to suszarka do włosów mamy, która wiła się po ziemi jak wąż. Iwo bardzo się przestraszył, zauważył że próbuje ona wyjść przez okno w kierunku czarnego młyna.
Moje wrażenia są bardzo pozytywne, ponieważ podobało mi się, że: wszyscy dorośli zniknęli z całej wsi i dzieci zostały same i mogły robić co chciały, znikali tylko ci dorośli, którzy słyszeli (została jedynie babcia Iwa), waleczność dzieci przeciwko maszynom oraz duża czcionka ułatwiająca szybkie czytanie.
Chętnie poleciłbym „Czarny Młyn’’ wszystkim nastolatkom. Na podstawie książki nakręcono film, który z ciekawością obejrzę w najbliższej przyszłości.